*Cassie*
Naprawdę nie wiem dlaczego się
zgodziłam , może dlatego , że cały czas myślę o Macie , ale koniec , zbyt mocno
mnie zranił . Szybko się spakowałam . Jessica dzwoniła do mnie mówiąc że bilety
już zakupione . Obawiałam się tego wyjazdu. Na szczęście rodzice kupili nam dom
w Wielkiej Brytanii , mają mnóstwo pieniędzy . Ciesze się tylko z tego że mama
mnie zrozumiała . Zrozumiała dlaczego chce wyjechać i zaufała mi na tyle , choć
mam wrażenie , iż bez Osiego nie pozwoliłaby mi wyjechać . Usłyszałam pukanie
do drzwi .
-Proszę- odezwałam się.
-Przyszedłem po twoje walizki –
przed drzwiami stał mój brat .
-Sami jedziemy na lotnisko ? –
zapytałam
-Dziwisz się ? Tata jak zwykle ma
jakieś spotkanie , którego nie da się odwołać , a mama pilną sprawę w komitecie
miasta . Zawsze byliśmy idealną rodziną – odparł z sarkazmem mój brat .
Olivier nigdy nie miał dobrych
stosunków z ojcem , tym bardziej po aferze jaką przeżył z narkotykami w roli
głównej . Tata obwiniał go także o moją chorobą . Tak naprawdę byliśmy bardzo
zżyci . Cieszyłam się że do Londynu jadę właśnie z nim .
*Jess*
Wszystkie moje rzeczy fruwały
dookoła , a ja nie wiedziałam za co się złapać . Najintensywniej zastanawiałam się
jak przemycić na pokład samolotu mojego chomika – Bitona , bo przecież nie
mógł być samotny w klatce . Spojrzałam
na zegarek była 10:45 , rodzeństwo Roovin będzie po mnie za 40 minut , a
stopień mojego spakowania nie różnił się w ogóle od tego który był o 9 rano . Zawsze
byłam słabo zorganizowana . Pewnie dlatego przyjaźnię się właśnie z Cassie .
*Olivier*
Podjechaliśmy po dom Jess, Cassie
od razu pobiegła się z nią przywitać . Postanowiłem , że zostanę na zewnątrz i
zaczekam za milionami walizek dziewczyn . Niestety humor zepsuł mi nadchodzący
z przeciwka Matt.
-Wybieracie się gdzieś ? – zapytał.
-Co cię to interesuje ? – odburknąłem
.
-Ej to że nie jestem już z Cassie
nie oznacza , że na mój widok masz mieć ochote mnie pobić.-zaczął się
tłumaczyć.
-Wiesz co stary , dla mnie to właśnie
to oznacza – sarkastycznie się uśmiechnąłem – A teraz spadaj , nie chcę żeby
Cassie się tu widziała .
-Mam tylko prośbę , przekaż jej to – podał mi kopertę –
mam jej pare słów do przekazania , a ona nie chce ze mną gadać – zakończył .
-Dziwisz jej się ? – zdziwiłem się.
-Chyba nie powinienem … -
odpowiedział i odszedł .
W tym samym momencie z domu Jess
wyszły dziewczyny , ja szybko schowałem list.
- I pamiętaj masz dzwonić
codziennie – usłyszałem głos jej mamy .
-Nie bój żaby mamo – pocałowała ją
w policzek i wsiadła do samochodu . –TO NA LOTNISKO !!! – wrzasnęła , ale spodziewałem się tego .
*Cassie *
W końcu po tym staniu w korkach
dojechaliśmy na lotnisko . Odprawa się dłużyła , no ale w bolączkach wreszcie
usiedliśmy na miejscach w samolocie.
-Ale jazda nie ? Popatrz mam tu
Bitona – zza kurtki Jess wyjrzał chomik . – Nadal w to nie wierze .
- Jak cię złapią mnie w to nie
wplątuj , a co do wyjazdu , czas uwierzyć mam klucze od domu w torebce - rzekłam .
Lot był dość długi 5 h to sporo
czasu (bardzo dużo skoro Oli zdołał nauczyć Jess grać w tysiąca ) , no ale już podjeżdżaliśmy
taksówką na podjazd naszego domu .
-Rodzice zaszaleli - powiedziałam zdziwiona .
- Próbują zastąpić nam to czego
nigdy nie mieliśmy – odpowiedział mi jak zwykle sceptycznie nastawiony do życia
braciszek.
- No ,już wystarczy , wchodzimy do
środka ! – niecierpliwiła się Jess.
Nasza kuchnia była przepiękna ,
to tam przegadaliśmy cały wieczór , zajadając się chińszczyzną , aż w końcu
udaliśmy się do swoich sypialni . Gdy zobaczyłam moje łoże , miałam ochotę od razu się na nie
rzucić , no ale resztkami sił wzięłam z walizki piżamę i poszłam pod prysznic .
Zasypiając myślałam tylko o jednym – Jak będzie wyglądało tutejsze życie .
_________________________________________________________________________________
Wiem beznadziejny , krótki , nudny , no ale podobno najtrudniej jest zacząć także mam nadzieję na rozkręcenie się ; >